Film Suburbia z
1983 roku opowiada historię grupy młodych punków żyjących na
marginesie małego, amerykańskiego miasta. Reżyserka i scenarzystka
Penelope Spheeris postarała się o uzgodnienie tematyki obrazu z
jego formą – zatrudnienie zebranych z ulicy dzieciaków, aby
zagrali główne role, było próbą uzyskania „autentyczności”.
Moim zdaniem to akurat udało się połowicznie – czuć, że to
naturszczyki, jednak większość z nich podaje tekst w taki sposób,
że nie sposób uwierzyć w iluzję filmową.
Chciałabym
skupić się jednak na tym, w jaki sposób Suburbia
kreuje obraz punka. Przede
wszystkim jest to wizja dość
schizofreniczna
– w pierwszej części filmu widzimy bandę rasistowskich
nastolatków, stosujących przemoc na prawo i lewo, niszczących
czyjąś własność, brutalnych wandali. Kiedy jeden z nich w
obrzydliwy sposób podrywa spotkaną na koncercie dziewczynę,
zaczyna ją napastować. Ona się nie zgadza, więc rozbiera ją, a
tłum czerpie ogromną przyjemność, patrząc na miotającą się
ofiarę. W drugiej części filmu dostajemy jednak inną
reprezentację – nagle okazuje się, że wszystkie te dzieciaki to
wyrzutki, w większości z rodzin patologicznych, szukających
miłości i próbujących stworzyć rodzinę i zadbać o siebie
najlepiej, jak umieją. Zapewne chodziło o ukazanie różnych
odcieni grupy społecznej, ich złożoność i niejednoznaczność.
Jednak zmiana ta nie jest spójna, jedno nie wynika z drugiego, zatem
otrzymujemy obraz, w który ciężko uwierzyć.
Wszystkie
punki Suburbii są
zatem w jakiś sposób nieszczęśliwe. Dorośli nie chcą ich
zrozumieć, rozczarowują na każdym kroku, biją, molestują. Trudno
więc
powiedzieć, żeby bycie punkiem było kwestią wyboru. Większość
z nich nie ma innego domu, nie ma dokąd iść, a znajdując w miarę
bezpieczną przystań dzieciaków squatujących w opuszczonym na
przedmieściach domu, starają się po prostu dopasować. Bezmyślnie
zatem powtarzają wykrzykiwane przez ich idoli z muzycznej sceny
hasła w nadziei, że nałożenie na siebie ideologicznego
płaszcza anarchizmu nada jakiś sens ich egzystencji.
Wyjątkiem
jest lider grupy, Jack. Opierając się na tym, jak jego historię
pokazuje film, jedynym problemem młodego punka jest fakt, iż jego
ojczym jest czarnoskórym policjantem, Oficer ten jednak jest tak
naprawdę jedynym logicznym, dającym się polubić bohaterem
Suburbii. Rozumie, że
dzieciaki mieszkające na przedmieściach są tylko dziećmi,
niestanowiącymi realnego zagrożenia dla społeczności. Stara się
ich obronić przed agresywnymi obywatelami. Pozwala im na prowadzenie
rebelii, dopóki jest to dla nich bezpieczne. Kiedy jednak napięcie
między nimi a resztą mieszkańców sięga zenitu, nakazuje im
opuścić zajmowany budynek. Próbuje załagodzić konflikt,
jednocześnie zapewniając obu stronom bezpieczeństwo. Ciężko
zatem zrozumieć zachowanie
Jacka. Wydaje się, że wynika ono
z rasizmu, uprzedzeń i niezgody na powtórne małżeństwo matki.
Jest zatem zwykłym,
buntującym się dzieciakiem, który ma jednak poważną przewagę
nad swoimi kolegami i koleżankami – ma możliwość dokonania
wyboru.
Prawdziwym
problemem bohaterów Suburbii
jest więc fakt, iż nie ma dla nich miejsca w uładzonym
amerykańskim społeczeństwie. Nie zaznając akceptacji ze strony
rodziny, próbują
zbudować swój świat na marginesie. Jednak i to nie jest im dane –
mieszkańcy boją się ich i nie chcą, żeby wyrzutki psuły im
widok z okien. Pogardzają nimi nawet członkowie zespołów, których
tak obsesyjnie słuchają (jedna z pierwszych scen filmu, kiedy
dochodzi do opisanej wcześniej napaści na dziewczynę, wokalista
rzuca ze sceny kilka gorzkich, pogardliwych słów). Ewentualne
instytucje pomocowe nie istnieją – młodzi są zdani na siebie, a
mając wypaczony obraz rzeczywistości, nie są sobie w stanie z nią
poradzić. Agresja po obu stronach miasta narasta, wzajemne
niezrozumienie pogłębia jedynie
napięcia.
Punkowcy
z Suburbii są zatem
dziećmi, których nikt nie chce. Nie mogąc dorosnąć, tworzą więc
grupę kontestacyjną, wymierzoną we wszystko i w nic zarazem. Nie
ma dla nich ratunku, nie ma też wyboru innej drogi. Tkwią w
zawieszeniu między tym, jak powinien według nich wyglądać świat,
a tym, aby jednak znaleźć dla siebie jakieś miejsce w obecnej jego
formie (punki nie rezygnują z oglądania amerykańskiej telewizji,
spędzają tak długie godziny, tęskniąc do szczęścia i dobrej
rodziny). Punki są smutne. Punki są wytworem własnej,
znienawidzonej kultury, która nie jest sobie w stanie z nimi
poradzić, więc wyrzuca ich na margines. Jak śmieci.
Komentarze
Prześlij komentarz