Jak tworzyć sztukę w czasach cenzury?
Jak dostosować ją do panujących realiów wojującego komunizmu? W którym miejscu
postawić granicę? Czy stawiać ją w ogóle? Jaka forma ekspresji będzie
najbardziej adekwatna?
Jak na
te pytania odpowiada Tranzytoryjna Formacja Totart? Warto zacząć od początku.
23 kwietnia 1986 roku na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego odbył
się wieczór poetycki pod tytułem „Miasto, masa, masarnia”. Totart czyli sztuka
totalna czy totalitarna? Totalna czyli włączająca wszelkie możliwe formy wyrazu
w swój kanon czy totalitarna? Stająca w opozycji? Na wieczorze poetyckim można by
spodziewać się „Miasta, masy, maszyny”. W nagrodę dostajemy jednak grupę
studentów dających upust swoim artystycznym potrzebom w trawestacyjny sposób.
Już nie awangarda, lecz anarchia, sprzeciw, zmiana, nie tylko w składzie lecz
także nazwie. Solanarchistyczny Kabaret Profuzyjny „Zlew Polski”, Totart
Siódmej Generacji Scorpions, Koncern Metafizyczno-Rozrywkowy „Pigułka Progresji”,
pod takimi nazwami spotkać można było Totart.

Przez
lata aktywności formacji związek z nią miało wielu twórców. Założycielami byli
studenci: Zbigniew Sajnóg, który wycofał się z życia publicznego i niechętnie w
nim uczestniczy nawet po czasie, Paweł Kojo Konnak aktywnie udzielający się w
mediach również po rozpadzie Totartu, Tymon Tymański, który aktywny muzycznie
jest do tej pory, Paweł Mazur aktywnie tworzący poezję i Wojciech Stamm
występujący pod pseudonimem artystycznym Lopez Mausere.
Istotne kwestie, będące głównym
obiektem zainteresowań członków grupy, a wynikające z ciężkiej sytuacji
społeczno-gospodarczej w ówczesnej Polsce, są przyczyną powstania formacji. Jak
inaczej walczyć z ciemiężcą, systemem, który umyślnie ogranicza powstawanie
sztuki wysokiej? Poprzez obwołanie siebie strażą tylną, ariegardą uświadamiamy
sobie intencjonalność podejmowanych działań. Dostosowywanie się do tego, co
oferuje rzeczywistość, a raczej na co nie pozwala. Sytuacja polityczna i
społeczna, ograniczająca obywatela na wielu płaszczyznach wymusza zdecydowane
formy ekspresji. Epatują one koniecznością wywoływania kontrowersji.
Jak inaczej wytłumaczyć koncert w
psychiatryku? Jeśli nie głęboką potrzebą włączenia się w przeciwny prąd?
Uczuciem pustki i chęcią wypełnienia jej barwami, niemal niedostępnymi w
komunistycznej rzeczywistości?
Mocne w swoim wyrazie happeningi
oraz inne formy ekspresji artystycznej, obejmujące odczyty manifestów, koncerty
organizowane w szpitalu psychiatrycznym, a sprzeciwiające się niewoli i życiu w
ograniczeniu i bezsilności to taktyka, która musiała zaistnieć w owych czasach.
Członkowie Totartu wywoływali szok i zmuszali do myślenia, choć czasem może się
zdawać, że te koncepcyjne praktyki są ciężkie do umiejscowienia w dyskursie
rezystancyjnym z racji ich wydźwięku bądź radykalnego charakteru. „Rzeźnia
rzeszowska”, czyli happening, podczas którego rzekomo doszło do oblewania się
wzajemnie moczem i smarowanie ekstrementami przez członków formacji (Sajnóg
zaznacza jednak, że do tego nie doszło) pokazuje, jak postrzegano i jak mówiono
o grupie. „Flupy z p…zdy” to przykład na to jak wywoływać poruszenie bez
konieczności sięgania po wysublimowane praktyki literackie. Warto wspomnieć, że
artyści organizowali również wieczorki poetyckie, seanse filmowe, prelekcje

Narracje opisujące twórczość
grupy ograniczają się do filmów dokumentalnych (np. Totart, czyli odzyskiwanie
rozumu, reż. Bartosz Paduch, 2014 lub TOTART, czyli 30 lat metafizyki społecznej,
reż. Paweł Konjo Konnak, 2016, dostępny w serwisie Youtube), materiałów
pisanych przez członków grupy oraz wywiadów. Materiały archiwalne w większości
nie są dostępne, gdyż Sajnóg postanowił spalić je w swojej wannie w roku 1993.
Czy mamy w tym wypadku do
czynienia z kontrkulturą czy z czymś więcej? Wydaje mi się, że Totart wykraczał
poza skalę i nie daje się tak łatwo sklasyfikować. Nie zgadzając się na
politykę rządu, a także działania opozycji umiejscawia się nie tyle przeciw, co
ponad.
Źródła:
Komentarze
Prześlij komentarz