W ogólnym obiegu raczej kojarzeni z „grzebaniem” w wielkich kontenerach ze śmieciami przy super i hipermarketach, lecz nie są to osoby bezdomne czy bezrobotne, paradoksalnie to osoby, które same wybrały „taką” drogę i sposób życia.
Niesmacznym uproszczeniem byłoby pozostawienie freeganów z opisem, że zajmują się tylko wyciąganiem resztek produktów. Ich filozofia wiąże się przede wszystkim z nie kupowaniem w sklepach.
Freeganizm jest formą pewnego bojkotu powszechnej w obecnych czasach nadmiernej i przesadnej konsumpcji. Pojęcie freeganizm - łączy w sobie filozofię ograniczenie uczestnictwa w gospodarce konwencjonalnej z ideą weganizmu polegającego na rezygnacji z wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego (zbitka wyrazów free - wolny, darmowy + weganism).
Przeczesując różne fora jak i grupy uczestników freegańskich przekonałem się, że mylnie owy styl życia jest utożsamiany tylko i wyłącznie z „śmietnikowymi łowami”, okazuje się bowiem, że większość z tych poczynań to chęć wykorzystania surowców, które nie są już tak „idealne” jak z reklamy, ale nadal nie straciły swoich walorów smakowych i odżywczych. Dlatego więc największy prym wiodą „bazarki” i stragany. Z opowieści kilku osób wynika, że najlepiej jest zamiatać na stanowisko w chwili, gdy jest ono już sprzątana. Właściciele często sami wręczają warzywa, o których zdają sobie sprawę, że jutro nie uda się ich sprzedać, lub wskazują miejsce, w którym są „porzucone” warzywa.
Ważne jest to, że nie ma tu zachłanności czy łapczywości, każdy bierze tyle ile zdoła zjeść, by jak podkreślają nie przerzucać produktów z jednego kosza do drugiego.
Paradoksalnie mamy do czynienia z pewnego rodzaju sprzeciwem, buntem wobec konsumpcjonizmu, a z drugiej strony czy ratunek - w tym przypadku żywności - można nazwać buntowaniem się? A może to pewien przejaw zdrowego rozsądku, przebudzenie się z tego zakupowego letargu, który mówi nam jak powinien wyglądać pomidor i sałata, bo przecież wszystko co niewymiarowe jest trochę dziwne. Wpadliśmy w pułapkę, z której freeganie najprawdopodobniej próbują nas wyciągnąć. Obawiam się tylko, że tak długo, jak „grzebanie” w śmieciach będzie odbierane jako coś okropnego, tak długo, aktywiści nie będą brani na poważnie. Niestety pomagają temu normy, które narzucają nam konsumenta wygląd i estetykę warzyw, dlatego uważam, że jako konsumenci nasza droga powinna zacząć się od wybierania lokalnych produktów, które owszem bywają niekształtne, ale tym samym jedynie tak prawdziwe.
Komentarze
Prześlij komentarz