By zrozumieć artystyczny i performatywny potencjał Miłości, należy niewątpliwie umiejscowić grupę historycznie i utożsamić z przełomem transformacyjnym. Nieskrępowana energia grupy stanowiła bowiem wyraz długo tłumionych i cenzurowanych artystycznych emocji i fascynacji. Już na samym początku dokumentu zatytułowanego po prostu „Miłość” Mikołaj Trzaska opisuje inspiracje free jazzem, jak i zachłyśnięcie się wolnością, którą przyniósł rok 1989. Ryszard „Tymon” Tymański wspomina z kolei: „grałem jazz po to, żeby obudzić siebie i ludzi z marazmu i stagnacji”. Znamienne pozostają słowa Trzaski o „samobójczej energii”; ferment Miłości, kocioł pomysłów i mnogość różnorodnych temperamentów ostatecznie doprowadziły bowiem do rozpadu zespołu.
Reżyser – Filip Dzierżawski – nie skupia się
jednak na historii grupy. Nie każe muzykom przywoływać dat, opisywać procesu
nagrywania albumów czy zdobywania popularności. Interesują go co prawda
wspomnienia, jednak te, które dotyczą relacji między muzykami. To właśnie na
linii pomiędzy poszczególnymi postaciami rysuje się skomplikowany portret Miłości
– projektu intensywnego, nie pozbawionego problemów, zgrzytów i traum, choć
pełnego również twórczych inspiracji. Zarówno tę twórczą, jak i destrukcyjną
atmosferę udaje mu się uchwycić na próbach, które muzycy organizują po wielu latach
od ostatnich wspólnych występów. Zarówno dawne sentymenty, jak i napięcia zdają
się wciąż żywe i przekładają się na muzyczną kreację.
Miłość stanowi bowiem niezwykły konglomerat
gatunkowy właśnie poprzez różnorodne charaktery wykonawców. Klasyczna maniera
Możdżera kontrastuje z nieposkromioną, dziką energią Trzaski; nad wszystkim
czuwa z kolei punkowy duch ironisty – Tymańskiego. Nie tylko bowiem na linii
między muzykami jako ludźmi, ale również muzykami jako instrumentalistami
rysują się wszelkie fascynacje, napięcia i emocje. Konflikt między Trzaską a
Możdżerem przekłada się bezpośrednio na muzyczny kształt twórczości zespołu;
podobnie jak niezwykła przyjaźń Trzaski i Tymańskiego. Miłość jest projektem
transgresyjnym – tak muzycznie, jak i obyczajowo. Muzycznie – poprzez rezygnację
z ram gatunkowych na rzecz sterowanej improwizacją swobody; negując nie tylko
zwięzłość i prostotę muzyki popularnej jako takiej, ale również odrzucając
jazzową etykietę na rzecz yassu – nowej formy ekspresji, dla której również
jazz stał się zbyt wąski. Konstruktywna energia jazzowa zostaje bowiem
zestawiona z ironicznym i destrukcyjnym potencjałem punkowej rebelii –
oscylowaniem na granicy muzyki i performansu sztuki współczesnej. Obyczajowo z
kolei, szaleńcze pomysły Tymańskiego, jak i intensywna relacja między tymże a
Trzaską, niezwykła bliskość, która, jak wspomina ten drugi, ocierała się o miłosną
fascynację („byliśmy otwarci na wszelkie formy transgresji”). Ta radykalna energia
ostatecznie okazywała się tak inspirująca, jak i niszcząca – najpierw bowiem pierwsze
usunięcie Trzaski, a następnie samobójcza śmierć Jacka Oltera i ponowne odejście
Mikołaja przyczyniły się do ostatecznego rozpadu zespołu.
Duch improwizacji, charakterystyczny dla
Trzaski, objawiał się zarówno w sferze muzycznej, jak i życiowej – w jednej ze scen
trębacz zwierza się, że ceni niepewność i to, że nie wie, co się za moment
wydarzy; nudzi go ułożone, przewidywalne granie, w życiu najbardziej fascynuje
go nieprzewidywalność. Swoboda artystycznego wyrazu, którą muzycy Miłości przyjęli
już u samego początku grupy, zaowocowała zgodą na ową nieprzewidywalność –
zerwanie z ramami gatunkowymi, przełamywanie schematów muzycznych, otwartość na
nowe wyzwania (współpraca z Lesterem Bowiem) stanowiły ideę przewodnią.
Znamienny pozostaje tu chociażby komentarz Tymańskiego: „czuję się spełniony,
grając jazz, bo to muzyka mojego po***ania, moich zawirowań mentalnych; ale na
drugi dzień budzę się i mam dość jazzu i przypomina mi się, co mówił John
Lennon: I only like rock n’ roll”. W rozkroku pomiędzy jazzem a rockiem, chaosem
a porządkiem, rywalizacją a współpracą – te nieustanne kontradykcje, które długo
napędzały zespół, okazują się jednak niewystarczające, by zjednoczyć się po
latach. Ani Mikołaj Trzaska, ani Maciej Sikała nie pojawiają się na występie na
OFFie – ogłaszanym jako powrót zespołu w oryginalnym składzie. Drogi muzyków się
rozchodzą, ale Miłość pozostaje świadectwem ich dawnego – buntowniczego - potencjału.
Komentarze
Prześlij komentarz