TotARTYSTYCZNA sztuka ku wolności




Jedną z najważniejszych cech wynikających ze sztuki jest wolność jej wykonywania i celebrowania. Działalność artystyczna pozwala człowiekowi na wyżycie się w formie twórczej, pozwala na przekazanie swoich myśli i cieszenie się z zastanego rezultatu. Ten rodzaj sztuki może się ujawniać w różnorodny sposób – jedni malują obrazy, inni piszą powieści, a jeszcze inni starają się narobić jak najwięcej hałasu i czynią swoje życie sztuką.

            Do tej ostatniej kategorii należałyby grupy opisywane w Artyści, wariaci, anarchiści przez Jarosława Janiszewskiego, Pawła Konnaka i Krzysztofa Skibę. Jest to pozycja, która dokumentuje działalność artystyczną kilku grup polskiego punku, których celem był bunt – Pomarańczowej Alternatywy, Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i Tot-Artu. Książka ta jest zapisem zjawisk z pogranicza sztuki awangardowej, muzyki rockowej, punkowej i podziemia politycznego lat 80. XX wieku. Składa się z opowieści o wszystkich deklaracjach ideowych, happeningach bądź manifestacja, a całość wzbogacają liczne zdjęcia, rysunki bądź kolaże twórców ugrupowań.

Część, na której skupiała się moja partia tekstu, była poświęcona w dużej mierze działalności Tot-Artu. Opisywane są jej początki (od 1986 roku, kiedy to miejsce miał wieczór poetycki, pt. „Miasto, masa, masarnia”) oraz całość jej działalności i wszystkie happeningi, manifestacje oraz deklarowane idee, które tworzyły obraz Tot-Artu.

Chciałabym wziąć pod lupę kilka ich happeningów, by pokazać z jakiej działalności składał się Tot-Art i w jaki sposób totartyści pragnęli wyrazić siebie poprzez tworzoną w przestrzeni publicznej sztukę. W 1986 roku pragnęli dostać się na koncert punkowy w Chodzieży, lecz po sprawdzeniu przez zapraszających na koncert ich tekstów niestety nie zostali dopuszczeni do występu na scenie – jak można się domyślać, nie przeszkodziło im to we właściwym pokazaniu się na scenie. Wyjazd na to wydarzenie jest w ten sposób opisywany w książce:
Całe to ześwirowane komando wyruszyło po zwycięstwo do gwiazd. Idylla skończyła się bardzo szybko. Gdy tylko hipis z Chodzieży zobaczył psycholi z Gdańska, zrozumiał, że nic nie rozumie. W ogólnej dziwności artystów, których na Święto zaprosił, my wydaliśmy mu się zbyt jeszcze dziwni.[1]

Próbowali dołączyć się na scenie do innych zespołów, które znali, jednak nikt nie chciał ich przyjąć. Wkrótce znaleźli przyjaciół wśród zespołu, którego teksty również miały być ocenzurowane i razem wystąpili na scenie. Jednak po 15 minutach ich występu i wywieszeniu przez jednego z członków transparent „Miesiączkuje woźna, będzie zima mroźna”, został odłączony prąd. Mimo niechęci ze strony twórców festiwalu, był to niewątpliwy sukces dla Tot-Artu. Pragnęli szokować, pragnęli tworzyć teksty, transparenty i happeningi, które wytrącałyby ludzi z szarej rzeczywistości.


Drugim happeningiem, na którym chciałabym się skupić była droga totartystów na festiwal FAMA w Świnoujściu. Grupa wywoływała poruszenie w trakcie przebywania drogi na ulicach Świnoujścia – wystawiali swój performance, a ich sceną była przestrzeń ulicy:
Atakowaliśmy w  samo południe, 6 lipca na Placu Słowiańskim. Jak zawsze w tamtych czasach, na takich placach znajdował się raczej koszmarny pomnik przyjaźni polsko – radzieckiej. Ten pomnik i licznie przybyli turyści byli świadkami bezkompromisowej jazdy totartalnej. W finale, przy sympatycznych dźwiękach Walkirii, taranowałem tabuny obywateli PRL, coraz bardziej przerażonych naszą obecnością. To uczucie udzieliło się też organizatorom, którzy z narastającym niepokojem śledzili masarskie poczynania. Oraz władzom Świnoujścia, które stwierdziły, iż mój antystriptiz w obliczu pomnika obraził kombatantów armii czerwonej[2].
Ewidentnie pokazywali w swoich działaniach chęć uwolnienia się od systemu, a akcje miały na celu szokowanie. Dla mnie szczególnie, biorąc pod uwagę wszystkie akcje Tot-Artu, na pierwszy plan wybija się jednak niczym nieskrępowana radość z życia i możliwość zrobienia w swojej sztuce wszystkiego, co się chciało. System, który próbował stłamsić ich działalność zawodził wobec ich radości z wykorzystywania przestrzeni publicznej na potrzeby własnej ekspresji twórczej. Z pewnością musiało być to zaskakujące w tamtych czasach dla przechodnia bądź osoby, które nie znała wywrotowych akcji totartystów, jednak z perspektywy czasu widać, że sztuka dla tych ludzi była wszystkim. Może nie pokazywali tego w „standardowy” sposób, jednak ich działalność miała na celu niczym nieskrępowaną ekspresję twórczą, wyzbycie się wszystkich reguł i zasad i tworzenie tego, na czym naprawdę im zależało.


[1] J. Janiszewski, P. Konnak, K. Skiba,  Artyści, wariaci, anarchiści, Warszawa 2010, s.16.
[2] Ibidem, s. 24.

Komentarze