"Subwersywna afirmacja", a więc humorem w służby i rzeczywistość


           
Lata 1987-1988 to czas kilku happeningów Pomarańczowej Rewolucji, które później nazywano „subwersywną afirmacją”. Miały one na celu „uderzenie” w służby, Milicję poprzez humor, ironię. Podczas tych wydarzeń milicjanci nierzadko byli zagubieni, ponieważ nie potrafili zrozumieć otaczającej ich ulicznej rzeczywistości. Happeningi polegały na takim „wspieraniu” służb, milicji, aby ci nie mogli od razu zrozumieć znaczenia, a zarazem żeby były one dla nich upokarzające oraz pokazujące ich słabość.

Jedną z tego typu akcji był Dzień Milicjanta. 7 października 1987 roku uczestnicy w mundurach i pomalowanych na niebiesko twarzach wręczali kwiatki milicjantom (od dziewcząt dostawali oni cukierki), wspomagali kierowanie ruchem, dawali „honorowe mandaty” osobom przechodzącym na czerwonym świetle, itd. Początkowo służby były dość zagubione, a całą akcję cechowała wesołość, zabawa… do czasu, aż milicjanci nie opamiętali się i nie zaczęli aresztować swoich fanów o niebieskich twarzach.

Krótko potem, 12 października 1987 roku, miał miejsce Dzień Wojska. Pomarańczowa Alternatywa zorganizowała wtedy manewry wojskowe pod nazwą „Melon w majonezie”. Manewry odbywały się w czasie Rocznicy Ludowego Wojska Polskiego. W związku z tym zaplanowano także defiladę pod hasłem „Układ Warszawski Awangardą Pokoju”. Warto zaznaczyć, że o wydarzeniu powiadomiono NATO czy też Układ Warszawski. Cała akcja była parodią wszelkich tego typu uroczystości państwowych.

Natomiast jedną z najgłośniejszych akcji była Wigilia Rewolucji Październikowej. Przewodnim kolorem happeningu z 6 listopada 1987 roku była czerwień – uczestnicy mieli mieć coś na sobie właśnie w tym kolorze (dowódcy służb wydawali wtedy rozkazy „Łapać czerwonych!”). W miejscu, w którym Pomarańczowa Alternatywa zorganizowała przywołane do tej pory happeningi, a więc na ulicy Świdnickiej przechodnie mogli dostrzec kartonowe atrapy krążownika „Aurora” oraz pancernika „Potiomkina”. Później w „walkę” ze służbami włączyła się Czerwona Konnica (uczestnicy byli wyposażeni w tekturowe głowy koni, czerwone proporce, spiczaste czapki oraz atrapy szabel). Akcja na tyle zdezorientowała milicjantów, że ci aresztowali już każdego, kto miał na sobie cokolwiek czerwonego.

Warto wspomnieć jeszcze o dwóch akcjach: Karnawale Riobotniczym oraz Dniu Tajniaka. Ten pierwszy zorganizowano 16 lutego 1988 roku, a jego hasłem przewodnim było „Radosne święto ludzkiej masy rozedrganej w pląsach”. W tym przypadku głównym kolorem była biel, uczestnicy dodatkowo wystąpili w trupich maskach oraz strojach z napisem „K-Klux-Klan”. Na jednym z banerów, który został wykorzystany, można było przeczytać: „Więcej karnawału, igrzysk i jaj”.

Natomiast Dzień Tajniaka odbył się krótko potem, bo już 1 marca. W tym miejscu warto bezpośrednio przytoczyć treść ulotki wydanej przez Pomarańczową Alternatywę:

„Ubierz się w czarne okulary, kapelusz, prochowiec. Weź sprzęt do podsłuchu: trąbkę, lejek lub mikrofon. Zachowuj się swobodnie, legitymuj przechodniów, spisuj dane do notesu. Poruszaj klapą płaszcza ze służbowym znaczkiem. Jeśli zaproszą Cię do wozu – wchodź, to twoje naturalne miejsce. Nadawaj tajne znaki: drap się w nos, mrugaj, rozkładaj gazetę, jedz paluszki. Urządzaj łapanki na podejrzanych funkcjonariuszy.”

Uczestnicy przebierali się za tajniaków wykorzystując wszystkie stereotypy, jakie były obecne w społeczeństwie. „Tajniakami” stali się tym samym wszyscy happenerzy, przez co ci prawdziwi mieli problem z rozpoznaniem tych osób, które mieli aresztować, przez co sami zachowywali się bardzo nienaturalnie.

Te kilka akcji z lat 1987-1988 miały na celu zakpić ze służb i jednocześnie upokorzyć milicjantów, tajniaków, których jedyną formą ataku ale i obrony były pałki oraz aresztowania. Poprzez przywołane happeningi, pewnego rodzaju ironiczne wejście w te role sprawiało, że mundurowi tracili grunt pod nogami, nie wiedzieli jak reagować i nierzadko kogo aresztować, a co istotne – jak wytłumaczyć całe zdarzenie, by nie sprawiać wrażenia kogoś niepoważnego.

Happeningi nie sprawiały, że zmieniały się działania i zachowania milicjantów, lecz podważały ich możliwości, pozycję oraz sprawiały, że stali się oni obiektami żartów, kpin. Wspomniane powyżej akcje nie miały bezpośrednio obrażać mundurowych, lecz pośrednio ich ośmieszać. „Subwersywna afirmacja” miała pokazać, jak można humorem odnosić się do zastanej rzeczywistości i jak próbować na inny sposób (niż ten prezentowany przez oficjalną opozycję, drugi obieg) walczyć ze służbami.


Komentarze