Myszka Miki zażywa antydepresanty


Trudno jest definiować jakiegokolwiek artystę, myślę, że w pewien sposób zawsze będzie się to wiązało z nieprzyjemnym aktem kategoryzacji, na którą przecież żaden artysta nie zasługuje. Jak zatem opisać Bena Frosta, by nie wpaść w pułapkę „zaszufladkowania”? Oczywiście najprościej i jednocześnie najbezpieczniej możemy nakreślić jego postać, jako współczesnego australijskiego artysty. Jednak w tym jakże ogólnikowym stwierdzeniu brak charakteru, który widać na każdym z dzieł twórcy. 
Jego sztukę można określić jako odważny, krytyczny wobec popkultury i konsumpcjonizmu Pop Art. Dziś jego grafiki i obrazy są już dobrze rozpoznawalnym podejściem (krytycznym, sarkastycznym) zarówno do popkultury i całego zachłannego świata. Jego sztuka poważa znaczenie i przekaz głównego nurtu mediów, zaś sam komentarz Frosta na temat reklamy, rozrywki i polityki jest zarówno konfrontacyjny, jak i kontrowersyjny. Od dwóch dekad Frost wystawia swoje projekty w Londynie, Nowym Jorku, Sydney, Los Angeles, Toronto, Singapurze, Berlinie, Miami, Turynie, Bangkoku i San Francisco. Jego prace były wielokrotnie nagradzane przez instytucje medialne, takie jak BBC, Wall Street Journal, Vogue i Harper's Bazaar. Do najbardziej znaczących przykładów współpracy w dziedzinie mody należy współpraca z Jeremym Scottem przy produkcji Jesienno-Zimowej Kolekcji Moschino 2018, premiera odbyła się podczas Tygodnia Mody w Mediolanie. 



W przypadku jednej ze swoich prac, Store In A Dark Place (Mickey on Prozac), jesteśmy skonfrontowani z smutną postać Myszki Miki, która stała się jednym z symboli popkultury,  namalowaną na wyrzuconym opakowaniu farmaceutycznym Prozac, jednego z najbardziej przepisanych antydepresantów na świecie. Co jest krytyką samą w sobie, którą najprawdopodobniej wszyscy zdołają odczytać.  
Innymi znanymi z konfrontacyjnymi i kontrowersyjnymi kolażami przesyconymi obrazami ze wszystkich sfer życia, są m.in. Burnsa z The Simpsons na paczce viagry, czy czarownicę z Śpiącej Królewny ukazaną na pudełku z botoksem. 

Jego sztuka jest wyrazista, kolorowa i krytyczna, jednak po prześledzeniu jego sukcesów, jak i współprac pojawia się jedno pytanie, które zaburza ten antykonsumpcyjny obraz. Współpraca z czołowymi projektantami mody? Publikacje w najdroższych tytułach związanych zarówno z modą jak i sztuką? Czy to powoli nie staje się krytyką konsumpcjonizmu i oszalałego świata za dobrami, a tym samym staje się tym „dobrem”, które można przedrukować ponownie i ponownie? Może w tym szaleństwie jest sposób na to, żeby pokazać najbogatszym (a jednocześnie zagrać im na nosie), że dziś to co może być krytyką kryje się głębiej, w znaczeniu, w metaforyce. Może to żarto a może jednak chęć zarobku? Wiadomo mit o robieniu szerokopojętej sztuki dla samorealizacji, został obalony. Sztuka nie jest charytatywna nawet ta antykonsumpcyjna. 
x

Komentarze