Sex Pistols: Wściekłość
i brud Juliena Temple zaczyna się prostym, aczkolwiek odważnym
stwierdzeniem dotyczącym filmów dokumentalnych o zespołach rockowych. Temple
zaznacza, że zazwyczaj tego rodzaju produkcje opowiadają o wspaniałej
przygodzie, a ta wcale taką nie była. W rzeczywistości życie członków zespołów
rockowych nie było łatwe ani zabawne. Jednak wśród muzyków panowało
przeświadczenie o tym, że jeśli wiesz co i w jakim celu robisz, to zniesiesz
wszystko, ponieważ ostatecznie liczy się tylko muzyka. Grupa The Sex Pistols
zostaje już na samym początku określona mianem jednej z najsłynniejszych, a
zarazem najbardziej niesławnych legend.
Początku historii grupy
należy się dopatrywać w czasach powojennych, kiedy to wedle obietnic miało się
poprawić położenie klasy robotniczej, a zamiast tego, zapanowała bieda,
bezrobocie, strajki… dowiadujemy się tego obserwując sceny pełne buntu
społeczeństwa angielskiego, które było przesiąknięte niepokojem i konfliktami.
Młodzież nie odnajdywała się w panującej rzeczywistości. Przyszli członkowie
zespołu The Sex Pistols postanowili przemówić. Kiedy zabraniano im zadawać
pytania o przyszłość, zakochani w muzyce, zbuntowani, a także pragnący
wyróżniać się z tłumu czuli potrzebę stworzyć swój własny, odrębny świat. Mający
poczucie, że należą do pokrzywdzonych, zdeformowani i groteskowi jak dzwonnik z
Notre Dame, znaleźli swoją niszę, co doprowadziło do powstania nowego ruchu.
Pośród wielu chaotycznych obrazów jakie ukazuje Temple, można poczuć nie tyle
atmosferę czasów, ale także charakter zespołu. Zarzucając ludziom niemoc w
zderzeniu z rzeczywistością postanowili podjąć pierwsze próby. Już na początku
pojawiają się kłótnie pomiędzy członkami. Ale z perspektywy czasu można
wnioskować, że różnice charakterów wyszły na dobre - pozwoliły ukazać realne
emocje i nastroje względem panującej sytuacji.
W filmie nieustannie
przeplatają się archiwalne ujęcia ukazujące codzienność mieszkańców Wysp
Brytyjskich, fragmenty koncertów i wywiady z poszczególnymi członkami grupy.
Wszystko jednak jest przesycone sprzeciwem wobec panującego porządku i wyraża
silną potrzebę buntu, kontestacji. Równie rewolucyjna i kontrowersyjna jest
sama nazwa zespołu. Sex Pistols miało oznaczać młodych, seksownych morderców.
Ponadto pistol z założenia jest połączeniem słów pistolet i penis.
Wzrastająca sława
zespołu zrodziła potrzebę tworzenia hitów. Niemal na każdym kroku byli skazani
na niezrozumienie ze strony konserwatywnych Brytyjczyków, którzy jednocześnie
byli urzeczeni ich świeżością, budzącymi kontrowersje zachowaniami. Punk stał
się w pewnym momencie hasłem bojowym społeczeństwa brytyjskiego, chociaż wciąż
wielu nieprzychylnych mu twierdziło, że “jest gorszy niż komunizm czy
hiperinflacja”. Uważali, że zespół stanowi antytezę tego, co nazywamy człowieczeństwem.
To między innymi sprawiało, że przemysł muzyczny miał przez nich kłopoty z
wizerunkiem.
Trzeba jednak przyznać,
że The Sex Pistols wykreowało swego rodzaju nową subkulturę. Ich publiczność
miała oryginalny styl wyróżniający się odwagą. Z czasem ludzie zaczynali ich
rozumieć, odkryli piękno w brzydocie. Punki przyjęły zuniformizowany image i
osobliwy stosunek do życia. W końcu chodziło o to, żeby być sobą. Co ważne,
kobiety nie były traktowane jak obywatele drugiej kategorii. Pisanie własnych piosenek
dało im niezależność, a ich muzyka zyskała status szczerej i wiarygodnej. Rano
grali dla dzieciaków, wieczorami dla strajkujących związkowców.
Należy jednak pamiętać,
że dokument o The Sex Pistols nie może się obyć bez zaakcentowania jednego z
najbardziej kontrowersyjnych momentów w historii zespołu. Za sprawą
sparafrazowania Hymnu Wielkiej Brytanii - God Save the Queen, wypowiedzieli
wojnę Anglii, ale jak sami określają - całkiem niechcący.
Temple zwraca uwagę
schyłek zespołu i poważne konflikty z managerem. Poprzez spiski,
nieporozumienia i kłótnie The Sex Pistols stał się zespołem z komiksu,
niepoważnym. Zaczęli odchodzić od tego, co cenili w muzyce. Zła sława obiegła
cały świat, panowało przeświadczenie, że nie interesuje ich muzyka, tylko
chaos. Ich wizyta w Ameryce była dziwnym doświadczeniem - spotkali się z
niezrozumieniem ze strony społeczeństwa amerykańskiego.
Film kończy się smutną
konkluzją, że upadek zespołu miał - paradoksalnie - miejsce jednocześnie z
winy, jak i inicjatywy, jego członków. Jak sami przyznali, od początku chodziło
bowiem o autodestrukcję. The Sex Pistols był bez wątpienia dziełem sztuki.
Zależało im przede wszystkim na tym, aby przyszłe pokolenia miały odwagę, chęci
i potrzebę sprzeciwić się stałym porządkom.
Komentarze
Prześlij komentarz