Kawałeczki, nierówności

Smithereens, film w reżyserii Susan Seidelman z 1982 bardziej niż punkową subkulturę przedstawia ambiwalentny portret niezależnej młodej kobiety, zdeterminowanej do osiągnięcia bardzo konkretnego celu. 

FIlm ukazuje historię Wren, która przyjeżdża z New Jersey do Nowego Jorku, chcąc dołączyć do subkultury punkowej. Kiedy dociera na miejsce, orientuje się, że społeczność w znacznej mierze przeniosła się w okolice Los Angeles. Bohaterka, wdając się w różne relacje, chce zdobyć środki, dzięki którym mogłaby się przedostać na Zachodnie Wybrzeże. Obserwujemy jej próby wkupienia się w łaski Erica (granego przez Richarda Hella, postaci słynnej w obrębie historii punka), muzyka zespołu o tytułowej nazwie Smithereens, który lata swojej świetności ma już za sobą. Jednocześnie zarysowana zostaje relacja dziewczyny z Paulem, portrecistą mieszkającym w vanie, który do Nowego Jorku przyjechał z Montany.



Co istotne do zaznaczenia - jeśli chodzi o rzeczoną subkulturę punkową jest ona tutaj niejako w tle, markowana przede wszystkim w celu, do którego dąży bohaterka, ale również przez pojedyncze postacie, głównie Erica i jego współlokatora, estetykę, czy sposób obrazowania miasta, a także ścieżkę dźwiękową (zespół The Feelies). Jednak kwestie wyznaczników tożsamościowych czy ideologicznych, które łączymy z punkiem, nie są tutaj tematyzowane wprost. Bardziej odczuwa się jej przebrzmiewanie czy może raczej przekształcanie się, choć ten proces również nie uwidacznia się tutaj bardzo silnie. Można rzec nawet więcej - miejscami elementy punkowej tożsamości są obnażane, kiedy zarysowywana jest sylwetka wspomnianego już Erica. Okazuje się bowiem, że jakkolwiek bohaterowie chcieliby być antysystemowi, nie udaje im się uciec ze społeczeństwa przede wszystkim w takim sensie, że wciąż cele, które chcą osiągnąć, jak w przypadku muzyka, a za nim również Wren, wymagają pieniędzy. Których bohaterowie nie mają i na różne sposoby starają się zdobyć. 

Przeniesienie akcentów z potencjalnego portretowania subkultury na rzecz opowiadania jednostkowej historii Wren sprawia, że nasza uwaga zostaje zwrócona na specyficzne nierówności w ocenie postawy dziewczyny w porównaniu z tymi, które reprezentują postaci męskie, nawet jeśli ich dążenia są łudząco podobne. Bohaterka kreowana jest na osobę zupełnie nierespektującą społecznych zasad - kradnie, oszukuje, podchodzi do wszystkiego co robi przez pryzmat użyteczności. Pracę w punkcie ksero wykorzystuje, żeby móc kopiować plakaty, które rozkleja w przestrzeni miasta. Relacje z innymi bohaterami wykorzystuje do własnych celów. To sprawia, że co rusz wypomina się jej, jak bardzo jest zaślepiona swoim własnym interesem, krzywdzi innych. Oparta na takiej właśnie użyteczności zdaje się być zwłaszcza jej podejście do Paula (granego przez Brada Rijna) - bohaterka powraca do chłopaka, cały czas mającego nadzieję na głębszą relację, tylko wówczas, kiedy go potrzebuje. Wybrzmiewa to zresztą w jednej ze scen, kiedy chłopak chcę ją przekonać, że nie może zachowywać się w podobny sposób przez cały czas. Wytyka jej, że nie powinna wciąż myśleć tylko o sobie. 



Powyższe zdanie jest o tyle znamienne, że gdyby spojrzeć na postać Wren przez pryzmat pierwotnych założeń subkultury punkowej, która - w dużym skrócie - sprzeciwiała się instytucjonalizacji życia społecznego, zdawać by się mogło, że działania bohaterki bardzo dobrze wpisują się w te wyznaczniki. Jednak okazuje się to być znacznie bardziej problematyczne. 

Postawa bohaterki w sposób wynikający z czegoś, co można byłoby określić mianem „zdrowego rozsądku”, jest tutaj poddana krytyce. Wykorzystująca, czy nawet pasożytująca (również takie słowa pojawiają się w opisach filmu) na innych Wren wreszcie dostaje nauczkę za swoje zachowanie. Odrzuca propozycję Paula, by pojechała z nim do New Hampshire, na rzecz wyprawy z Erikiem do Los Angeles, gdzie miałaby zostać menadżerką jego planowanego nowego zespołu. Jednak kiedy następuje moment, w którym mieliby wyruszyć w drogę, okazuje się, że „naiwna” Wren dała się oszukać - Eric uciekł ze wszystkimi pieniędzmi, które oboje wcześniej ukradli mężczyźnie spotkanemu w barze. Można wyczuć, że działanie tego ostatniego jest może nie tyle oceniane jako pozytywne, czy sprytne, ale legitymizowane i podsumowane niejako w sposób bliski frazesowi, że  po prostu "mężczyźni tak mają". Uwidacznia się to zwłaszcza w rozmowie z blondynką, która wcześniej zdawała się być konkurentką Wren w kwestii względów Erica - kobiety zawiązują milczące przymierze, ponieważ obie zostały w podobny sposób oszukane przez niezależnego, niepasującego to społeczeństwa, zdeterminowanego w osiąganiu swoich celów mężczyznę. 

W moim odczuciu film ociera się o bardzo schematyczne podziały, które niezależnego, dążącego do swoich celów bohatera, nawet, jeśli przy tym nie zważa na odczucia innych, wciąż oceniają pozytywnie, jednak podobne postawy reprezentowane przez kobietę uznaje się za pasożytnicze i oczekuje się od niej, by jak najprędzej się zmieniła. Być może jednak otwarte zakończenie sprawia, że jednoznaczność oceny, która wyziera z wielu słów, które bohaterowie kierują pod adresem Wren, zostaje nieco zniuansowana. 

Komentarze