„Czekam więc na rewolucję naszych serc i dusz...”





Czekam więc na rewolucję naszych serc i dusz...


Revolution” to film dokumentalny w reżyserii Jack'a O'Connell'a nakręcony w San Francisco w 1967 roku, a wydany rok później. Nie jest to produkcja wielowymiarowa, nie przedstawia ona meandrów życia i ideologii całej kontrkultury hipisowskiej. Dokument zawiera wywiady z lokalnymi hipisami, zespołami muzycznymi, a także z ludźmi spoza kontrkultury. W prawie półtoragodzinnym materiale raptem kilka minut jest poświęconych na wypowiedzi ekspertów – lekarzy czy policjantów. Wypowiadają się oni raczej negatywnie w kwestii narkotyków i ich szkodliwego wpływu na organizm, a nie stricte hipisów i ich kontrkultury.
Przekaz skupia się na rzeczywistości pewnej grupy hipisów i atmosferze jaka wśród nich panowała. Nie sposób nie zauważyć tych uśmiechów i radości wypisanych na ich twarzach. Bije od nich wewnętrzny spokój i prawdziwe szczęście. Robią to co chcą. Oglądając ten dokument można poczuć tę pozytywną energię i niepohamowaną miłość do natury i drugiego człowieka. Poza wywiadami mamy także przebłyski z ich codzienności. Przeważa wizerunek hipisów dynamiczne ruszających się w rytm muzyki, znajdujących się w narkotycznym transie na koncercie czy biegających po łące. Jest pokazana ich swoboda, naturalność, brak zakłamania, nagość i wolność, zwykła wolność nieskrępowana przez narzucane role społeczne czy normy, którym powinno się sprostać.
Hipisi wykazują się otwartością i dojrzałością w pewnych kwestiach. Ich styl życia, wbrew pozorom jest bardziej wartościowy niż można sądzić. Otaczają się miłością i pozytywnymi emocjami. Dzielą się dobrem i nie oczekują nic w zamian. Ważniejsze dla nich są odczucia duchowe i przeżywanie chwili obecnej, niż pęd za pieniądzem.
Obecnie powszechnie panująca opinia o hipisach kreowana przez media i politykę nie jest zbyt pochlebna. Przedstawiani są oni jako narkomani, alkoholicy i bezrobotni ludzie bez perspektyw. Tymczasem prawda jest zgoła inna i ten dokument to pokazuje. Wiele z wypowiadających się osób ma jakieś plany na przyszłość, nie wykluczają małżeństwa, założenia rodziny i „względnej normalności” – własnego mieszkania i pracy zarobkowej, zapewniającej byt rodzinie, ale mieszczącej się w kręgu ich zainteresowań. Zapewne dla części z nich obecny styl życia jest przejściowy, to tylko przygoda i etap dorastania, w którym mogą poznać siebie i znaleźć własną drogę i miejsce na świecie.
Bardzo istotne w narracji całego filmu są wypowiedzi osób spoza kontrkultury hipisowskiej. Wiele z nich utożsamia się z hipisami i ich ruchem, w pełni popiera ich ideologię i chętnie by do nich dołączyło gdyby nie faktyczne zobowiązania jakie na nich ciążą. Patrząc na ten dokument przez pryzmat obecnych czasów i swoich doświadczeń dochodzę do smutnych wniosków stawiających w negatywnym świetle nasze obecne społeczeństwo. Mam wrażenie, że ludzie kiedyś byli bardziej tolerancyjni i otwarci na świat i drugiego człowieka. Nie oceniali, nie krytykowali i nie patrzyli z góry na każdego inaczej wyglądającego człowieka. Osoba próbująca LSD nie była od razu nazywana ćpunem. Rozumiano chęć doświadczenia czegoś nowego i młodzieńczej ciekawości. Nawet wypowiedź zakonnicy jest nacechowana pozytywnie, co jeszcze mocniej utwierdza mnie w przekonaniu, że w latach 60. XX wieku ludzie byli bardziej otwarci niż teraz, w epoce cyfryzacji i wszechogarniającego hejtu.
Dokument ten ukazuje pro-narkotykową narrację, a nawet można by stwierdzić, że zachęca do zażywania narkotyków, gdyż dzięki nim odczujemy większą wrażliwość do świata i innych ludzi oraz ujrzymy otaczające nas piękno.
Tytuł dokumentu „Revolution” jak i przewijający się wielokrotnie utwór muzyczny o takim samym tytule, jednoznacznie dają nam do zrozumienia już na samym początku tej produkcji w jaką stronę będzie kierowana narracja filmu. I oczywiście tak jest, a wraz z kolejnymi scenami nabieramy co do tego jeszcze większej pewności. Pod koniec oglądania dokumentu w głowie wybrzmiewa nam już tylko jedno słowo. Rewolucja. Rewolucja sposobu myślenia. Rewolucja miłości. Rewolucja wolności. Po prostu REWOLUCJA.
Od powstania tego filmu minęło już ponad pół wieku, a ja, parafrazując słowa Roberta Gawlińskiego niestety ciągle czekam na rewolucję naszych serc i dusz.

Komentarze