Rozmaite
nurty krytycznej teorii kultury przyzwyczaiły nas do podejrzliwego patrzenia na
współczesną konsumpcję: opisujemy ją jako element społeczeństwa spektaklu, jako
quasi-religijną wersję fetyszyzmu towarowego, jako potężną iluzję współodpowiedzialną
za uprzedmiotowienie człowieka i utowarowienie relacji międzyludzkich. Jedną z
odpowiedzi na wszechmoc rynku i wszechobecność reklamy jest antykonsumpcyjna
kultura oporu.
Przybiera
on rozmaite postacie. Jedną z nich jest dezercja ze społeczeństwa konsumpcji,
którą Jan Sowa w tekście pod takim własne tytułem wiązał z „wycofaniem w
prywatność i rezygnacją z dążenia do aktywnego kształtowania świata wokół
siebie”. Inną formą jest społeczny aktywizm, mierzący w alians polityki
i wielkiego kapitału, prowokujący zaangażowanie obywatelskie, budujący więzi
społeczne niezależne od wszelkiej manipulacji. Gdzieś na przecięciu różnych
form działalności sytuuje się prowokacja kulturowa. W ten sposób zwykle
oddaj się w języku polskim termin culture jamming, stworzony w
roku 1984 przez audiokolażową grupę Negativland z San Francisco, podjęty przez Billboard
Liberation Front, a następnie inne tego rodzaju grupy zaangażowanych artystów.
Prowokacja kulturowa to kombinacja sztuki, przekazu medialnego, parodii i
outsiderskiego postrzegania rzeczywistości; to – jak pisze Mark Dery w Culture
Jamming – specyficzna „wojna informacyjna”, polegająca na ingerencji w
przekaz pierwotny w celu zakwestionowania i podważenia jego znaczenia. Z kolei Naomi
Klein w No Logo podsumowuje ten nurt jako połączenie graffiti, sztuki,
punkowej filozofii „zrób to sam” i odwiecznej ludzkiej skłonności do
robienia dowcipów; to także „semiotyczny robinhoodyzm”, w swoich
mechanizmach bardzo podobny do „semiologicznej partyzantki” opisanej
przez Umberto Eco, a zasadzający się na odzyskiwaniu sfery publicznej,
zawłaszczanej przez wielki biznes, i na wyzwalaniu umysłów skolonizowanych przez
konsumpcyjne fantazmaty.
Akcje
przeciwdziałające „prywatyzowaniu ulic”, różne formy walki z „magicznym światem
konsumpcji” (George Ritzer), gesty buntu przeciw „technokulturze, której
zadaniem jest produkcja przyzwolenia poprzez manipulowanie symbolami” (Mark
Dery) przybierają modelową postać artystycznego wandalizmu. Ów „poetycki
terroryzm” (Hakim Bey), który działa na zasadzie subwersji, ma
doprowadzić do zmiany przepływu informacji w instytucjach władzy i
funkcjonowaniu mediów, a także do sposobu w jaki reagujemy na modę, odżywiamy
się i spędzamy czas wolny. Jak pisze Kalle Lasn w książce-manifeście Culture
Jam. How to reverse America’s suicidal consumer binge, celem tych
wywrotowych działań pozostaje obalenie struktur społecznych na rzecz
autentycznego społeczeństwa obywatelskiego. Ma to być przewrót na miarę
rewolucji praw człowieka w latach 60., feminizmu w latach 70. i ekologii w latach
80.
Założyciel
magazynu „Adbusters” i jego akolici, podobnie jak zwolennicy subvertisingu
(inna nazwa, te same pomysły na miejski hacktivism) atakują
reklamy, aby zbudować po stronie odbiorcy dystans do mechanizmów globalnego
marketingu, ujawnić sprzeczność między wizerunkami/ praktykami a realiami/
prawdziwymi celami. Niestety, ich działalność nie oparła się sile kooptacji;
atrakcyjny bunt szybko skomercjalizował się, a sami adbustersi zaczęli
sprzedawać kubeczki z przekształconymi znakami towarowymi, antysystemowe T-shirty
i breloczki. Kwintesencją tego paradoksu są tenisówki Black Spot, będące
efektem kampanii demarketingowej: pierwotnie chodziło o zastąpienie firmowego
logo czarną plamą, ta ostatnia jednak sama przekształciła się w popularną
markę. Jak powiada Benjamin Barber w Skonsumowanych: „zamiarem jammersów
jest marketing antymarketingu za pomocą towaru będącego antytowarem”. Niemniej antytowar
stał się towarem, a brak logo – nowym logo.
Te
działania łączą się z często z ruchami na rzecz uspołecznienia kapitalizmu,
ruchami ekologicznymi, pracowniczymi i fair trade. Ale stają się też
elementem przechwyceń. „Prowokatorzy kulturowi muszą dzielić scenę transgresji
z tymi, których zamierzają zwalczać” – pisze Barber. Oznacza to, że odpowiedzią
na rozpętaną przez nich guerillę komunikacyjną jest guerilla
marketing, czyli nowatorskie, niekonwencjonalne kampanie reklamowe, z
powodzeniem budowane przez największych rynkowych graczy.
Jakie
stawki przyświecają współczesnym prowokatorom kulturowym? Jak różnicuje się ich
działalność, zależnie od momentu historycznego, aktualnej sytuacji
ekonomicznej, stanu konfliktów społecznych, kontekstu globalnej i lokalnej
polityki? Czy istnieje specyfika polskiej kultury antykonsumpcyjnej? Jaki wpływ
na działania rodzimych pisarzy, artystów i performerów miało rozpoznanie naszej
kondycji postkomunistycznej z lat 90., tak trafnie opisanej przez Borisa Budena
w Strefa przejścia jako mieszanka represyjnej infantylizacji,
przymusowej amnezji, politycznego zakazu myślenia i uwolnienia konsumenckich
pragnień? Czy próbują zbudować swoistą, dostosowaną do realiów, krytyczną
świadomość, nadrabiając historyczne braki (związane z dziedzictwem PRL-u i niechęcią
do myśli lewicowej, a zwłaszcza marksistowskiej)?
Komentarze
Prześlij komentarz