Ameryka to hałas. I cisza też - JH


Początek lat siedemdziesiątych. Ameryka jest jak reklama najnowszego projektu firmy budowlanej Sunny Dunes, oglądana przez cynicznych kapitalistów w filmie Michelangelo Antonioniego Zabriskie Point; tenis, golf, ogród, kompletnie umeblowana kuchnia oraz ślady pumy. Ameryka to też sklep z bronią, Dolina Śmierci, dzieciaki bawiące się złomem gdzieś pośrodku niczego oraz fantazyjna, hipisowska orgia na pustyni Mojave, u podnóża tytułowego punktu widokowego.

Włoski reżyser uruchamia szeroki repertuar symboli i z właściwym dla siebie okiem dokumentalisty oraz artyzmem portretuje społeczne niepokoje, tak charakterystyczne dla kontestacyjnego ruchu dzieci kwiatów. Dzieło Antonioniego rozpoczyna się scenami na jednym z kalifornijskich college’ów, gdzie znaczna grupa czarnoskórych oraz białych studentów dyskutuje o konieczności zamanifestowania radykalnego oporu. Wyłania się jeden z najistotniejszych aspektów kontrkultury hipisowskiej jaką była rasowa polaryzacja oraz wciąż klasowe uwarunkowanie tej społecznej rewolucji. Kontrkultura, która miała znieść hierarchiczny porządek amerykańskiej rzeczywistości, wciąż nie mogła poradzić sobie z trudnym i obciążającym uwikłaniem społeczno-rasowym.


            U Antonioniego brakuje wyraźnego autorytetu, pod który można byłoby podłożyć figurę proroka, tak reprezentacyjną dla nieco późniejszych narracji o kontrkulturze roku 68’. Brakuje też kompleksowego przedstawienia funkcjonującej hipisowskiej komuny – jaką przez chwilę mieliśmy okazję zobaczyć chociażby w Easy Rider (1969) w reżyserii Dennisa Hoppera.

Film oraz jego wymowa budowane są w oparciu o sprzeczności kalifornijskiego pejzażu. Głośne (zwłaszcza na zbliżeniach ukazujących wielkie przedsiębiorstwa USA takie jak Bethlehem Steel) i ruchliwe Los Angeles, wypełnione entuzjastycznymi reklamami „prawdziwie amerykańskiego stylu życia”, skontrastowane jest ze nietkniętą (póki co) przestrzenią Doliny Śmierci. Nie zobaczymy zatem ani filmowego ekwiwalentu Barker Ranch, ani grupy wesoło pląsających bądź pogrążających się w psychodelicznej paranoi hipisów. Jest za to cisza, muzyka Pink Floyd i symboliczne połączenie się w nieskrępowanej seksualnie jaźni. 



Główny bohater historii, Mark (odgrywający go Mark Frechette to ówcześnie absolutny naturszczyk) jest jednym z członków strajkującego środowiska. Wobec eskalującego konfliktu pomiędzy służbami porządkowymi, a protestującymi oraz w wyniku pewnego nieszczęśliwego incydentu, mężczyzna zmuszony jest do ucieczki. W końcu, trafia na pustynię Mojave, gdzie poznaje młodą hipiskę Darię (Daria Halprin). 

            To co w filmie jest intrygujące, to dwuznaczność, w której zawiera się brak ostatecznej oceny kontrkulturowego ruchu. To czy Zabriskie Point zostanie odczytany jako polityczny manifest włoskiego reżysera leży wyłącznie po stronie interpretującego. Zgodnie z opinią samego twórcy, próbuje on uchwycić napięcia tamtego czasu. Kontrkulturowy duch miał swoje, bardzo silne zresztą, przejawy także i w Europie, ale to właśnie w Stanach Zjednoczonych, zdaniem Antonioniego, ten proces był najciekawszy. 

“(…) the most interesting country in the world at the moment, because of what's going on here: the contradictions, many of which exist everywhere, but which are already crashing against each other here. That's what I tried to show in Zabriskie Point”.

Guy Flatley, Antonioni defends Zabriskie Point, The New York Times, 22.02.1970 r.

            Pomimo braku świadomości o nadchodzącym utowarowieniu hipisowskiego imaginarium, Zabriskie Point uwidacznia inwazyjność amerykańskiego kapitalizmu i tego przed czym bohaterowie starają się uciec (formalnie stając się także klasycznym kinem drogi). Śledząc losy wspomnianej dwójki w tle przewija się wątek dotyczący planów zagospodarowania pustych i dzikich terenów pustyni Mojave. To właśnie na polu ekonomicznego rachunku zysków i strat związanych z konsumpcyjnym sposobem funkcjonowania, budowana jest wizualna narracja - także ta o wyzwolonym ludzkim ciele w momencie kolektywnego aktu sprzeciwu.


Zabriskie Point (1970), reż. Michelangelo Antonioni



Komentarze